piątek, 31 stycznia 2014

#0x0003: Dreams ain't only "dreams". They are also dreams.

Nie chodzi o to, czy dziś mi się coś śniło. Dziś nie było niczego godnego uwagi.
Dziś za to - mam studniówkę. Swoją. Pierwszą w życiu i zapewne jedyną.
O co chodzi z tytułem?
W języku angielskim "dream" nie odnosi się tylko do snów. Są to też marzenia. A moim dzisiejszym marzeniem jest studniówka - spędzić ją należycie i bawić się jak nigdy...oraz być z tego zadowolonym.
Idę z niedawno poznaną dziewczyną. Problem jest mały we mnie, bo mam mieszane uczucia, co chwile jedne biją się z drugimi. A ona jest naprawdę wartościowa... Być może nie jestem gotowy/przygotowany/przyzwyczajony do takich osób, jak ona. Być może chcę czegoś więcej, jednocześnie tego nie chcąc.. Mam tylko jedną nadzieję: oby się nic nie zjebało. Dla mnie - nie ma takiej opcji. Ma być tylko lepiej. :D

czwartek, 30 stycznia 2014

#0x0002: To nie była bezsenna noc...a już się cieszyłem.

Wstaję dziś, siadam na łóżku...nie chce mi się. Patrzę do głowy, nic nie widzę nowego, pustka. Wygrzebuję się, ogarniam, idę do łazienki...i już wiem, co mi się śniło. A co? Hmm...em.. Że moja mama zmieniała kostkę w kiblu. Ot tyle i aż tyle. Super. XD

środa, 29 stycznia 2014

#0x0001: 23:12 : disappearing...

Najdalej jak pamiętam, śni mi się Suzie. Jest mną zainteresowana, zachowuje się dla mnie tak, jak w moich tycich marzeniach, poprawia mi rzemyki na lewym nadgarstku. Nie jestem `nic nie znaczącym czymś`. Trochę mi je poszarpała, ale to nic, tak wyszło. Ważne, że nie jestem obojętny... Btw, chyba byliśmy w trójkę. Z Jasmine.

Part two.
Jestem w jakimś ośrodku. Istny bałagan i koszmar. Obóz, niewielka noclegownia? Nie. Coś jakby wycieczka szkolna? Też nie. Mamy łóżka, każdy ma swój przydział. Jedna łazienka. Dużo dzieci...od wieku nawet, hmm, 5lat? Pielęgniarki albo coś takiego. Tak naprawdę w głowie mam zakodowaną jedną wiadomość: wariatkowo. W dodatku wygląda jak obóz, taki wiecie, wakacyjny. Ale tak fajnie wcale nie jest. Jedna z przełożonych - kurde, skąd ja wiem, że to szefowa? - się ciągle drze, raczej zdecydowanie na nas. Ośrodek pełen normalnie wyglądających, zachowujących się, zdrowych(no, oprócz mnie, tak się czuję) ludzi, będący miejscem dla psychicznie chorych, a tymczasem sama szefowa powinna zostać w jednym takim umieszczona. Super...
Idę do łazienki, wyleguję się w wannie. Mija dość długi czas. Nagle ktoś uchyla drzwi, dostaję opierdol, że za długo siedzę i mam zdecydowanie kończyć...bo jak się okazuje, na te sprawy mamy aż! siedem! minut!!!* ... Dobra, powoli się wygrzebuję, nie mają prawa mi nic zrobić... Drzwi się zamykają, ja udaję, że już kończę... Po jakiejś chwili wbija mi jakaś mała dziewczynka, może około 5-6cio letnia, nie wiem. Ja nieco zaskoczony i trochę oburzony...siku przyszła, niech będzie. Z racji jej zjawienia się nawiązuje się rozmowa, ona z racji potrzeby załatwienia spraw fizjologicznych rozbiera się(takie warunki, cóż..), okazuje się, że między nogami jest jakby chłopcem...no, niezły ten ośrodek... Zdziwiony jeszcze bardziej chyba o coś się jej pytam, choć nie wiem naprawdę, o czym rozmawiamy. Nagle znajdujemy na podłodze portfel - materiałowy, czarno-niebieski, jakby z Cropp-a. Ona od razu go podnosi, przeszukuje...sobie bierze może jakieś dwie-trzy dychy, mi daje...przez chwilę myślę, że sobie wzięła większość, ale patrzę: stówa! Mówię jej, że lepiej, żeby się teraz tego portfela pozbyć, żeby nikt go nie mógł znaleźć. Sam, trochę zaskoczony znowu, i trochę dziwnie się czując, składam banknot na cztery i chowam w małej kieszonce spodni. (...)
Jestem poza całym obozem, który można by uznać za koncentracyjny... Uciekłem, nie wiem jak, ale jest dużo rzeczy walących mi się do głowy, mało czasu i bardzo niebezpiecznie. Chodzę gdzieś, wszędzie, ze stówą w kieszeni - co jakiś czas sprawdzając, czy ona tam jest, za każdym razem ciesząc się ze zdobyczy. Trzeba się ukrywać, trzeba poruszać się sprytnie, by nie zostać znalezionym. Byłem po coś w domu. Chociaż nie był to mój prawdziwy dom z realnej rzeczywistości. Bardziej jakieś inne miejsce, inaczej wyglądające, ale takie, gdzie czułem, że to dom. Na zewnątrz ponuro, nieco chmurnie. Ponuro: aura jakiejś wojny, niebezpieczeństwa. Tu i ówdzie można by się dopatrzyć słońca. Jest wiosna albo chłodniejszy dzień lata. Pamiętam jedno "zdjęcie" miejsca: jestem w jakimś ogródku, albo nie, w jakimś parku, a może na przestrzeni pomiędzy blokami mieszkalnymi, być może na ulicy R, jakie to są w moim mieście. Trawa, zielona, kilka drzewek..

Part three.
Hmm, chyba gram w wow-a. Trochę się bawię, ale raczej pomagam innej osobie. Wsiadłem sobie na to takie latające coś(teraz nawet zbliżonej nazwy nie jestem w stanie sobie przypomnieć, a to proste słowo było). Odleciało, zabrało mnie *** wie gdzie, a Jasmine raczej z tego powodu wielce zadowolona nie była, znowu mi się oberwało(w kontekście tej nocy). W ogóle, w wow-ie są góry i śnieg?!... Na szczęście odnaleźliśmy jakieś znajome miejsce, ale jeśli chodzi o moje sny, prawie nic nie pasuje do realnych faktów: miejsce to w rzeczywistości pewnie nawet w tej grze nie istnieje. Ale okej - idziemy już powoli...nagle staję się główną postacią.
Nagle okazuje się, że dwa długie stoły są obstawione ludźmi, jakaś impreza, wyżerka, coś... I w tym momencie wkracza instynkt króliczka, a więc koniec...nie napiszę go tu. To był sen, więc lepiej zapomnieć. :D

* - dziwne, tego dnia kupowałem akurat 7 bułek...

23:12 : facebook shut down. If anyone wants to meet me, talk with me, will have to know my address...or telephone, at least. Pissed off of being `useless nothing`. When you remind yourself about me, don't call, don't write. Come.
...

#0x0000: Enter the description: "Sennik".

Well...
Tak: wstaję dziś, w sumie gwałtownie obudzony przez mamę - zaspałem. Ograniam się i chcąc, niechcąc, wertuję nocne projekcje. Jestem zły. Myśl: a może by zacząć to wszystko spisywać?
...