poniedziałek, 17 lutego 2014

#0x0006: Totalna amnezja...

No tak. Po coś ten blog powstał, a ja ledwo pamiętam, czy cokolwiek mi się w ogóle śni... But that's not it. Ostatnim razem było coś, czego nawet nie chciałem wspominać. I było też coś z Jasmine. Gorzej, jeśli śni mi się Suzie. Wtedy jest naprawdę źle...po prostu wolałbym się nie budzić. - Wiadomo o co chodzi. Obudzenie się jest powrotem do jeszcze większego koszmaru.... Kurwa. Rozmawiałem z nią dzisiaj, tak to powiem. Nie chciałem się kłócić...właściwie to chyba wyjaśniłem kilka rzeczy i było jak trzeba, normalnie...czyli tak, jak, jak...jak zawsze miało być. W ogóle, od kiedy to Suzie tak bardzo i łatwo wszystko rozumie, odpowiednio zmienia swoje zachowanie....yyy, no tak, to był sen.
Pogardzę dzisiejszą nocą, bo przeokropnie mi się spało, masakra... Za to nie pogardzę resztą, snami znaczy. Nie wiem, czy oglądałem jakiś film czy co, bo mam ledwie z tego wspomnienie. Jakieś miejsce oczyszczenia, odkupienia, niby się idzie na swoje ostatnie minuty życia a ma się świadomość, że zaraz znów się będzie żyło....cztery części tego było, cztery wydania... Cóż.
Podobało mi się jedno, choć sam scenariusz nie był wcale wesoły. Znalazłem się na, przy jakiejś skarpie. Dzień wyglądał na lato, ale taki chłodniejszy i nieco chmurny. Trawa w swym kolorze ciemnej, trawiastej zieleni. Stoję zwrócony do niej [skarpy]. Z mojej prawej strony widzę stół, są ludzie, dają jeść, jakby festyn.. Skarpa, po prostu stroma górka, bardzo stroma, jak na tzw. "skarpie" u mnie w mieście, mało kto wie o tym miejscu. Z różnicą tą, że nie ma jeziora na dole. Na dole bowiem, była trawa, były niewielkie krzaczki, byliny, otwarta przestrzeń. Tak jakby myśmy byli cywilizacją, a po przejściu na dół już tylko dziewicza przestrzeń i natura...i trzy albo cztery długowłose owczarki niemieckie, hasające sobie u stóp, bez jakiejkolwiek uwięzi, wyglądające przyjaźnie, ale jakby na coś czekające... Co mam w głowie? Hmm, to co zawsze, pewną świadomość. Znowu jakiś "czyściec", kurwa, karmią ludzi a potem wysyłają na śmierć. Ale nie, nie to mi się podobało. Stoję na tej górce, patrzę przed siebie, podziwiam chwilę widoki - to już opisałem. I nagle taki przebłysk świadomości: To już mi się kiedyś śniło, gdzieś to już widziałem...o kurwa....taak... Uwielbiam, jak wraca mi świadomość we śnie, bo mogę wtedy coś kontrolować, ale nie zawsze. Czasem po prostu mogę pomyśleć, tak jakby to nie był już do końca sen. Ale dobra, idźmy dalej. Pomagałem potem coś przy myśliwcach, to był chyba motyw z "Dnia niepodległości", wiecie, film taki. Podobało mi się to. Jeszcze ta aura, spotęgowana tym, że to wiosna, jak nie lato, super po prostu. Nie potrafię wszystkiego ująć, ale też nie pamiętam za wiele. Końcówka była...ciekawa. Ktoś coś chyba zrobił, w każdym razie wyszło na niego - musiał zejść w dół skarpy, na spotkanie z owczarkami. Ja się tylko przyglądałem. Próbował uciekać, ale na marne, one były cwańsze, szybsze, sprytniejsze, lepsze. Powiem tylko tyle - za wiele z niego nie zostało. W ułamek sekundy został rozszarpany i zeżarty, zniknął gdzieś... Pamiętam widok dwóch psów z pyskami od krwi, a w zębach kawałki zakrwawionego mięsa ze szczątkami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz